O mnie

Piękna Istoto, poznaj mnie i moją historię.

Witaj Cudzie. Mam na imię Joanna, a Ty znajdujesz się właśnie w stworzonej przeze mnie bezpiecznej przestrzeni uwolnienia. 

Przestrzeni, w której możesz dać dojść do głosu pragnieniom Twojego serca. Przestrzeni, w której możesz uwolnić swój prawdziwy potencjał. Przestrzeni, w której możesz rozpuścić blokady, odpuścić wszystko to, co niewspierające. 

Przestrzeni, w której czas na prawdę. Czas na połączenie się ze sobą. Czas na miłość do siebie.

A w końcu czas na to, aby wyruszyć do świata. Już bez zbędnego bagażu. W lekkości. W samoświadomości. Rozkwitając w swojej prawdziwe i swoim potencjale.

Skąd pomysł na stworzenie tej przestrzeni? Przede wszystkim z własnych doświadczeń.

Przez 9 miesięcy byłam w najczarniejszym miejscu w swoim życiu. W takim miejscu, do którego nie spodziewałabym się dojść. W miejscu, w którym każdy oddech bolał. W miejscu, w którym płacz rozdzierał serce, duszę i ciało. W miejscu, w którym łóżko było więzieniem. W miejscu, w którym nawet przyniesienie sobie wody było poza zasięgiem. W miejscu, w którym radość, uśmiech i spokój były czymś zupełnie obcym. W miejscu, w którym nie wiedziałam już, kim jestem. W miejscu, w którym gubiłam się w tym, co moje i w tym, co innych. W miejscu, w którym straciłam nadzieję. W miejscu, w którym żegnałam się z życiem.

Do końca nie wierzyłam, że mi się uda. Nie zliczę, ile promyków nadziei zostało brutalnie zgaszonych w tamtym czasie. Za każdym razem wpadałam w jeszcze większą otchłań. I, mimo że to wszystko było dla mnie nie do zniesienia, coś cały czas mnie podtrzymywało. Coś, czego absolutnie nie rozumiałam. Były momenty, w których wręcz miałam o to do siebie pretensje. Chciałam, żeby to coś już przestało i pozwoliło mi stąd odejść. Upór tego czegoś sprawił, że w pewnym momencie poczułam potrzebę, by odkryć, co i dlaczego mnie tu trzyma. Zaczęłam szukać odpowiedzi na terapii. I chociaż sam proces był bardzo głęboki, nie znalazłam jej. Zyskałam za to fundamenty do tego, by szukać dalej. To było takie kiełkujące ziarenko.

W tamtym momencie wróciłam do porzuconej wcześniej numerologii. Porzuconej na rzecz tego, co wypada, trzeba, powinno. I to tam znalazłam odpowiedzi. Znalazłam tam nawet więcej, niż się spodziewałam. To była, i wciąż jest, piękna podróż do siebie, po siebie, ze sobą.

Wróciłam też do odłożonego na bok tarota, z którym od pierwszego zetknięcia poczułam głęboką więź. I którą też skutecznie przez długi czas zagłuszałam. To stamtąd popłynęły najpiękniejsze, najgłębsze wglądy. Tarot był dla mnie, i nadal jest, doskonałym uzupełnieniem numerologii.

Stanęłam na nogi. Stanęłam w swojej mocy. Swojej sprawczości. Ukochując siebie ze wszystkimi doświadczeniami. Uwolniłam siebie.

Teraz czas na Ciebie. Czas na Twoje ukojenie. Twoje uwolnienie. Twoje połączenie ze sobą.

Rozgość się i sprawdź, jak mogę Cię wesprzeć.